poniedziałek, 3 lutego 2014

Trochę o lalkach

Ponad dwa lata temu przeglądałam blogi by znaleźć coś do czytania, bo nudziło mi się potwornie. Przez przypadek kliknęłam nie ten link co chciałam i znalazłam się na blogu o pullipach. Uwielbiam słodkości, więc przewinęłam do pierwszego postu i zaczęłam czytać. W komentarzach znalazłam innych lalkowiczów, więc ich blogi też przeczytałam. Od deski do deski. Każdy. I tak robię do dziś. Tyle, że już coś na ten temat wiem. Dal Hanaayame, przynajmniej u mnie jest jedną z tych lalek, do których kupna podchodzi się kilkakrotnie. Jednak spodobała mi się jako pierwsza. Dawno, dawno, dwa lata temu postanowiłam sobie, że jak dowiem się czegoś więcej o tych dyniogłowych i nadal będą mi się podobały, to kupię sobie jedną. Albo dwie, lub trzy, a może nawet dziesięć. :D
Na razie stanęło na dal Hanaayame. Mam już nawet dla niej imię, a nawet kilka. Jak przyleci wreszcie do mnie zobaczę, które pasuje jej najbardziej.
Dużo naczytałam się o zmianach wiga, obitsu itp. Ja wyjątkiem w tej kwestii nie będę.
Nie wiem jednak co zrobię najpierw, kupię obitsu czy zamówię dal Phoebe, która jest pierwsza na mojej liście "must have". Nie chcę planować, bardzo dokładnie, kiedy nawet pierwszego plastika nie mam w domu. Szczególnie, że jak coś zaplanuję i tak robię to dokładnie na odwrót. Dlatego tylko gdybam.
I chyba to będzie na tyle, ale by nie był tylko sam tekst wstawiam pieska, mojego brata ciotecznego, bo mój na tej sesji gdzieś sobie poszedł.
Maltańczyk, Mela

1 komentarz: