poniedziałek, 24 lutego 2014

O krok bliżej

Wróciłam ze szkoły, zrobiłam sobie herbatkę i zaczęłam przeglądać wasze blogi. Nagle poczułam, że muszę zrobić zdjęcia. Słońce tak świeci, że to aż grzech nie skorzystać. Jako, że bardziej ciągnie mnie do zdjęć niż do szycia, postanowiłam zrobić choć jedno zdjęcie, które mi się spodoba, a wenę zostawić na ubranka. Nawet lalki nie mogą ciągle chodzić ubrane w ten sam strój. c:
Zdjęcia w domu mi nie wychodziły, a na dwór boję się wyjść jak.. jak.. no, bardzo. Wyszłyśmy na balkon, a oto efekty :)
Phoebe: Ten wiatr zniszczy moją fryzurę!!

Phoebe: Chodźmy tam kiedyś, okej?
Isia: No, może.. kiedyś.

Z tych zdjęć jestem względnie zadowolona. Nasza księżniczka jak widać ma niezbyt pochlebne zdanie na temat wiatru, ale na dwór to ona pierwsza. :D Może w weekend pojadę do kuzynów, mieszkają na wsi, więc może się odważę. A teraz siadam do szycia :)
Miłego dzionka.
Isia

niedziela, 23 lutego 2014

Telewizor!

Ten blog działa na mnie jakoś tak uspokajająco. Jeśli nie dodaję postów to nie dlatego, że mi się nie chce, a dlatego, że nie mam czasu. W moim myśleniu to jest plus. :D
Od czasu do czasu naprawdę cieszę się z tego, że urodziłam się dziewczyną lub tego, że mam siostrę. W każdym razie chodzi o płeć piękną :) Gdyby w mojej rodzinie nie było dziewczyn ten telewizor na pewno nie dostałby się w moje łapki.
Najpierw Phoebe myślała, że to jakiś przerośnięty hamburger, a gdy dowiedziała się czym jest na prawdę to ....

... to nie chciała go wypuścić z rąk. :D

Zdjęć z tej sesji mam mnóstwo. Nie wstawię ich jednak, bo nie chcę być jedną z tych blogerek, które wstawiają całkowicie nieudane zdjęcia. Ta sesja właśnie taka jest. Wypada jednak odezwać się, dać znać, że żyjemy.
Nie wiem czy to z moim aparatem jest coś nie tak, czy może ja ciągle coś psuję. Tylko, że te zdjęcia w aparacie wydawały się być całkiem ładne :c
Spóbuję dogadać się z nim jutro, trzymajcie za nas kciuki.
Miłego wieczora :)


piątek, 14 lutego 2014

Nie-walentynkowy post

Tak, post nie ma nic wspólnego z walentynkami, no może poza różową sukienką, która miała być bluzką :D
Od razu prezentujemy cudną torebkę, która przyszła do nas zanim jeszcze zamówiłam Phoebe.
Zbliżenie na rzeczoną torebkę, dziękujemy Asiu ♥
Sukienka, którą ma na sobie Phoebe miała być bluzką, ale wyszła za długa i tak już zostanie, bo na razie spódniczki i spodnie to dla mnie za wysokie progi.
Podczas gdy próbowałyśmy się dogadać Phoebe stwierdziła, że ona umie latać. Nie docierało do niej, że ani ludzi ani lalki tego nie potrafią. A oto efekty :D


Oczywiście torebka była z nami do samego końca, a i teraz nie zamierza nigdzie zniknąć. Dziś też zaliczyłyśmy pierwszą prawdziwą glebę. Na szczęście nie na twarz, ale zlękłam się kiedy jej głowa uderzyła o podłogę, na szczęście nic się nie stało. 
Walentynkowego wieczoru życzę :)

poniedziałek, 10 lutego 2014

Wycieczka do szkoły


Tak, Phoebe była dziś u mnie w szkole :D Jakoś nie mogłam jej zostawić, ale od jutra będziemy zachowywać się jak poważne obywatelki, ja będę udawać, że się uczę, a Phoebe będzie udawać, że cokolwiek co się dzieje w moim życiu ją obchodzi xD Miałam przygotowanych kilka według mnie całkiem udanych zdjęć, ale blogger przestawia je bokiem, a na razie nie odkryłam jak to naprawić :c
Kiedyś już widziałam zdjęcie z lalką w torbie i pomyślałam, że skoro obie byłyśmy w szkole, to będzie pasować do tematyki posta. Na drugim zdjęciu jest sukienka mojego dzieła. Nie skończona jeszcze, ale zrobiło się zbyt ciemno i nic już nie widziałam, więc na razie zostawiłam tak jak jest. Zdjęcie jest przewrócone, bo tak je robiłam aparatem, w komputerze przestawiłam, ale blogspot mnie chyba nie polubił, więc i tak zrobił po swojemu. 






Dziękuję każdemu kto zagląda na tego bloga i życzę miłego wieczoru :)

sobota, 8 lutego 2014

Pierwsza sesja zdjęciowa

Robienie zdjęć sprawia mi ogromną przyjemność, ale Phoebe nie spodobała się sesja, bo dostała tylko starą, różową sukienkę barbie. Niestety moja rodzicielka nie pozwala na razie dobrać mi się do maszyny, ponieważ jest zajęta przygotowaniem się do wyjazdu, a uważa, że jak osoba "dorosła" nie będzie przy mnie siedziała to na pewno coś zepsuję.
Przedstawiam wam wyniki walki z równowagą, fochami i zgubieniem grzebyka :D


Jak widać Phoebe nie chce się pogodzić, że sukienka jest różowa i ona nie jest jej pierwszą właścicielką.


Nasze próby zdjęć spotkały się z jej całkowitym zawstydzeniem. Dopiero pod koniec zaczęła się rozluźniać, jak jej obiecałam, że jutro siadam do maszyny i uszyję coś tylko dla niej.


Moje ulubione zdjęcie.

Mam nadzieję, że choć trochę zaspokoiłam ciekawość tych co tu zaglądają :)
Miłego dnia


piątek, 7 lutego 2014

Moja Phoebe

Tak, dalka ma już imię, Phoebe. Jak dla mnie pasuje idealnie.
Czytając różne blogi, za każdym razem blogerki mówiły "Ale wielka głowa". Ja pomyślałam "Spodziewałam się czegoś zupełnie innego". Naprawdę chciałam zobaczyć ten duży łeb, i tu takie rozczarowanie...
Nie, nie lalką. Nią jestem w stu procentach zachwycona i oczarowana. Tylko ten łeb... jest jakby mniejszy niż to sobie wyobrażałam :D
Dziś trzy zdjęcia, bo z podekscytowania cały czas mi się trzęsą ręce.





Chciałam też dodać jakieś zdjęcie Phoebe bez pudełka, ale wyszły zamazane. Postaram się do jutra uspokoić i coś wam wrzucić. :)
Miłego dnia, życzę wam ja i Phoebe ♥

czwartek, 6 lutego 2014

PRZYSZŁA, MOJA DAL HANAAYAME

Ale jestem podekscytowana! Przyszło co prawda avizo, ale jestem podekscytowana na maksa. Jak tylko minęło 5 dni chodzilam cała uśmiechnięta, w dobrym humorze i codziennie sprawdzałam czy nie przyszło nic do mnie. Dziś byłam bardzo zadowolona, zupełnie jakbym podświadomie wiedziała co mnie czeka w domu. Już nie mogę sie doczekać aby odebrać ją jutro z poczty.

Lalkowego dnia życzę

poniedziałek, 3 lutego 2014

Trochę o lalkach

Ponad dwa lata temu przeglądałam blogi by znaleźć coś do czytania, bo nudziło mi się potwornie. Przez przypadek kliknęłam nie ten link co chciałam i znalazłam się na blogu o pullipach. Uwielbiam słodkości, więc przewinęłam do pierwszego postu i zaczęłam czytać. W komentarzach znalazłam innych lalkowiczów, więc ich blogi też przeczytałam. Od deski do deski. Każdy. I tak robię do dziś. Tyle, że już coś na ten temat wiem. Dal Hanaayame, przynajmniej u mnie jest jedną z tych lalek, do których kupna podchodzi się kilkakrotnie. Jednak spodobała mi się jako pierwsza. Dawno, dawno, dwa lata temu postanowiłam sobie, że jak dowiem się czegoś więcej o tych dyniogłowych i nadal będą mi się podobały, to kupię sobie jedną. Albo dwie, lub trzy, a może nawet dziesięć. :D
Na razie stanęło na dal Hanaayame. Mam już nawet dla niej imię, a nawet kilka. Jak przyleci wreszcie do mnie zobaczę, które pasuje jej najbardziej.
Dużo naczytałam się o zmianach wiga, obitsu itp. Ja wyjątkiem w tej kwestii nie będę.
Nie wiem jednak co zrobię najpierw, kupię obitsu czy zamówię dal Phoebe, która jest pierwsza na mojej liście "must have". Nie chcę planować, bardzo dokładnie, kiedy nawet pierwszego plastika nie mam w domu. Szczególnie, że jak coś zaplanuję i tak robię to dokładnie na odwrót. Dlatego tylko gdybam.
I chyba to będzie na tyle, ale by nie był tylko sam tekst wstawiam pieska, mojego brata ciotecznego, bo mój na tej sesji gdzieś sobie poszedł.
Maltańczyk, Mela

niedziela, 2 lutego 2014

Podróżowanie - Lloret de Mar

Jedną z moich największych pasji jest podróżowanie. Z każdego kraju w jakim byłam mam pamiątkę. Rodzinka też zwozi pamiątki dla mnie z własnych wycieczek jeśli mnie nie było w danym kraju. Pod tym względem jest naprawdę super!
Dzisiaj chciałabym wam przedstawić jeden z moich ukochanych krajów ♥
♥ Hiszpania ♥ - wszyscy mają swoje dziwactwa, ale hiszpanie są bardzo pozytywnymi ludźmi.
Na pytanie jak się masz, prawie zawsze odpowiedzą dobrze/bardzo dobrze, dziękuję.
Nie to co my, polacy, zawsze narzekamy, na wszystko, na wszystkich i zawsze.
Ich kultura jest niesamowita, ale nie będę wam o tym pisać, bo każdy głupi jak chce to w internecie sobie znajdzie, dlatego czas przejść do zdjęć.
Z Hiszpanii mam wachlarz. Niby nic specjalnego, ale dla mnie to dużo. Ile razy bym nie spojrzała na niego, przypominają mi się wszystkie przygody jakie przeżyłam na Lloret de Mar. 
Morze tam jest przecudne, zresztą sami zobaczcie :)





To w sumie na tyle, mam nadzieję, że komuś się spodobało :)

sobota, 1 lutego 2014

Trzy, dwa, raz...

... no więc witam na blogu. Powstał on docelowo dla dal Hanaayame, którą już kupiłam, ale jeszcze do mnie nie  dotarła i dla innych lalek, które mam nadzieję mieć.
Ale na razie byłoby tu strasznie pusto, a ja już nie mogłam się doczekać i podzielić się z kimś moją radością posiadania własnej dyniogłowej, więc teraz, a potem co jakiś czas również pokażę wam inne rzeczy, które kolekcjonuję, tak więc...
Witam w moim świecie.